pl | en

ACOUSTIC REVIVE RWL-III – KILKA UWAG


Szanowny Panie Redaktorze!

Bardzo dziękuję za recenzję paneli RWL-III. Zajmuję się zawodowo i naukowo modelowaniem, projektowaniem i pomiarami paneli pochłaniających i rozpraszających dźwięk stąd moje duże zainteresowanie zamieszczonym tekstem i samymi panelami. Dodatkowo prowadzę przedmiot "Technika pochłaniania i rozpraszania dźwięku" na kierunku Inżynieria Akustyczna AGH w Krakowie, więc staram się być na bieżąco.

Sądząc po opisie konstrukcji zdecydowanie zgadzam się z fragmentem recenzji "cofnięcie wyższej średnicy" i "pogłębienie sceny" - jeśli tam jest cienka pianka, to właśnie tak działa.

Wywołany do odpowiedzi cytatem z "Poniedziałek...." jako ten "pozbawiony wyobraźni" chciałbym doprecyzować kilka kwestii - szczególnie dotyczących klasycznych ustrojów akustycznych:

- naprawdę nie rozumiem dlaczego jego analiza komputerowa jest lepsza od klasycznej (wzory analityczne, BEM, FEM)- zapewniam, że nie da się uwzględniając "rozmiar pomieszczenia, kształt, typ i rozmiar kolumn" i uzyskać jednego rodzaju panela - jeśli chcemy uwzględnić różne zestawy parametrów wejściowych, otrzymujemy różne konstrukcje dedykowane do różnych wnętrz/zestawów głośnikowych (a nie kolumn) itd.

- lokalne maksimum, które może występować w charakterystyce pochłaniania dźwięku dla wybranej częstotliwości występuje tylko dla materiałów o dużej oporności przepływu, które dodatkowo są mocno napięte. Zwykle tego zjawiska nie obserwujemy. Zwykle oporność przepływu materiału wierzchniego jest tak mała, że fala akustyczna niezaburzona przechodzi do wnętrza panelu

- w klasycznych panelach z wełny mineralnej (szklanej lub skalnej) włókna nie pochodzą z reakcji chemicznych - szkło/skała są topione i formowane w cienkie włókna pozostając tym samym związkiem chemicznym co na początku. Struktura dobrej wełny akustycznej charakteryzuje się dużą krętością i z pewnością nie wykazuje żadnych lokalnych maksimów (ani minimów). Problem pojawia się dla wełny o zbyt dużej gęstości, dla której występuje rezonans.

- klasyczne panele rozpraszające mogą brzmieć nienaturalnie jeśli słuchamy ich zbyt blisko - zalecana jest odległość 3 x długość fali rozpraszanej. Odbicia od klasycznych ustrojów rozpraszających są tylko przesunięte w fazie, dzięki czemu możliwe jest rozproszenie. trudno tutaj mówić o zniekształceniu innym niż może wprowadzić jakikolwiek element - każdy element charakteryzuje się współczynnikiem odbicia, który jest liczbą zespoloną, czyli może zmienić amplitudę i fazę fali odbitej w stosunku do fali padającej. Współczynnik odbicia może być równy R=1 - całkowite odbicie - twarda ściana, R=0 - całkowite pochłanianie - np. otwarte okno lub coś pomiędzy - i tutaj zaczynają się panele akustyczne, "zniekształcanie" dźwięku ale też możliwość jego kształtowania.

Trzy tygodnie temu mierzyliśmy ze studentami rozpraszanie dźwięku paneli klasycznych - szkoda, że nie udało się zgrać - moglibyśmy pomierzyć również RWL-III w ramach zajęć i poddać wyniki analizie obiektywnej. Jeśli zna Pan jakieś pomiary paneli (z cytowanego Uniwersytetu Tokijskiego np.) to bardzo chętnie się zapoznać. Może otworzą mi oczy?

Pozdrawiam,
Adam Pilch


Panie Adamie!

przede wszystkim bardzo dziękuję za mail z rzetelnymi i wartościowymi spostrzeżeniami. Jak pan widzi, od razu wypadł pan z grupy o której pisałem :)

Odpowiadając na pańskie pytania, zacznę od końca - pan Ishiguro nie publikuje pomiarów. Należy on do grupy małych producentów, dla których takie informacje są czymś w rodzaju "tajemnicy handlowej", ponieważ zazwyczaj są kopiowane. A rzecz w tym, że tego typu producenci dochodzą do nich w długim i żmudnym procesie doboru i eliminacji w odsłuchach.

Dlatego nie chodzi - odpowiadam na pierwsze pytanie - o to, że ich pomiary są lepsze od jakichkolwiek innych, w tym pańskich, fizyka jest jedna. Rzecz idzie o to, że są one tylko punktem wyjścia, a docelowy układ otrzymywany jest przez "organoleptykę". Nie da się bowiem - dla przykładu - zmierzyć w komorze bezechowej wpływu jonizacji powietrza na osobę słuchającą - tak nawiązuję do paneli AR. Można to zrobić, ale to zupełnie inna dziedzina, coś pomiędzy neurokogniwistyką i psychologią. I dlatego właśnie Japończycy produkują najlepsze urządzenia audio na świecie (nie tylko, ale jeśli już coś robią, to zwykle jest wyjątkowe) - ponieważ łączą różne punkty widzenia i różne specjalności. I są w tym niesamowicie uparci, wręcz upierdliwi :) To, dzięki czemu tego typu produkty wpływają na dźwięk w sposób, który opisałem jest wynikiem wszystkich tych rzeczy.

Polscy inżynierowie związani z akustyką są znakomici, o czym świadczą świetne rzeczy implementowane w przemyśle. Niestety nie znam żadnej polskiej firmy, a pracuję w zawodzie, najpierw jako akustyk, od 25 lat, która byłaby na świecie ceniona na polu akustyki związanej z domowym odsłuchem audio, czy z akustyką pomieszczeń związanych z rejestracją dźwięku. Hegemonami są firmy z USA, Niemczech i - właśnie - Japonii. Dlaczego? - Zgaduję, że chodzi właśnie o połączenie solidnej wiedzy  inżynierskiej - i tu jest u nas bardzo OK - z wyczuciem muzycznym, pokorą - z tym jest bardzo źle - i chęcią nauki. Przecież jeśli miliony audiofilów na świecie uważają, że coś pomaga w odsłuchu, to wartałoby chociaż się tym zainteresować, przebadać - ale nie po to, żeby taką teorię na siłę obalić, czyli podejść do zagadnienia złośliwie, ale aby się dowiedzieć "dlaczego?". A najbardziej znane firmy często od tego pytania wychodzą...

Nie wiem, czy właściwie odpowiedziałem na pańskie pytanie, ale to jest najbardziej bezpośrednia odpowiedź, na jaką mnie, praktyka, stać.

Jeszcze raz dziękuję za pański mail pozdrawiam serdecznie,
Wojtek Pacuła
Panie Wojciechu!

Dziękuję za odpowiedź i zgadzam się z tym, że polskim akustykom pracujących dla audiofilów brakuje pokory, ale też cierpliwości w osiąganiu celu. W Polsce dodatkowo brakuje środków, żeby móc poświęcić odpowiednio dużo czasu, żeby przeanalizować wszystkie akustyczne i pozaakustyczne aspekty wpływające na odbiór dźwięku przez człowieka.

Z drugiej strony myślę, że audiofilom czasem brakuje odwagi - opisują brzmienie w sposób bardziej niejednoznaczny niż to konieczne, pozwalając na wieloraką interpretację. 

Myślę, że punktem wspólnym mógłby być ślepy test zorganizowany na warunkach zaakceptowanych przez obie strony. Bardzo jestem ciekawy komu trudniej byłoby zaakceptować wyniki: akustykom słyszenie przez audiofilów (istotnie statystycznie) różnic nierejestrowanych dedykowaną aparaturą pomiarową, czy audiofilom niejednoznacznych opinii w tematach, które od zawsze są uznawane za pewnik?

Pozdrawiam,
Adam Pilch
Panie Adamie!

Co do testów ABX, to - znowu muszę się odwołać do praktyki - o dupę, że tak powiem, je rozbić, przynajmniej w audio :) Literatura na ten temat, wyjaśniająca, dlaczego są one wadliwe w przypadku oceny dźwięku (muzyki) jest naprawdę bardzo długa. Moje doświadczenie to potwierdza. Ale to oczywiście moje zdanie...

Pozdrawiam
Wojtek Pacuła