pl | en

PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY MM

Kondo
GE-10i

Producent: AUDIO NOTE Co., Ltd.
Cena (w czasie testu): 75 000 euro

Kontakt: 3-9-7 Hisamoto, Takatsu, Kawasaki,
Kanagawa 213-0011 ⸜ JAPAN


www.AUDIONOTE.co.jp

» MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Marek Dyba

No 241

16 maja 2024

Należąca do japońskiej firmy AUDIO NOTE JAPAN marka KONDO (od nazwiska jej założyciela), to producent oferujący ekskluzywne, przez wielu uznawane za jedne z najlepszych, lampowe wzmacniacze oraz przedwzmacniacze liniowe i gramofonowe, a także wkładki gramofonowe i kable. Tym razem do testu trafił najnowszy, flagowy przedwzmacniacz gramofonowy GE-10i.

JAK KAŻDY CHYBA MIŁOŚNIK MUZYKI, tej granej na żywo, ale i odtwarzanej w domowym systemie, mam swoje soniczne preferencje. Ich powstanie i zakorzenienie się trwało latami, a później w pewnym, choć niezbyt dużym stopniu, ewoluowało. Niemniej kilka z nich pozostaje niezmiennych. Gdy lata temu usłyszałem po raz pierwszy, jak brzmi dobry wzmacniacz lampowy, a później konkretna jego odmiana, czyli SET na lampach 300B wiedziałem, że to moja „bajka”. Podobnie rzecz się miała z kolumnami tubowymi, które, jak i każdy inny typ, mają swoje wady i zalety, ale tych drugich mają, przynajmniej dla mnie, zdecydowanie więcej i dlatego właśnie należą do moich faworytów.

Niezmienna natomiast jest moja miłość do czarnej płyty, która zaczęła się już we wczesnym dzieciństwie od tzw. „pocztówek dźwiękowych”. Tak, taśma potrafi brzmieć równie dobrze, a nawet czasem lepiej, ale raczej magnetofonu szpulowego mieć nie będę, więc winyl jest i zapewne pozostanie moim faworytem. Dlatego właśnie jako recenzent tak chętnie „przytulam” do testu każdą wkładkę gramofonową, każdy przedwzmacniacz gramofonowy, czy gramofon. Spotkania z najlepszymi produktami tego typu z całego świata są tym, co obok SET-ów i tub, najbardziej lubię i co wzbudza we mnie największą ekscytację.

Tym razem od nowego dystrybutora marki w Polsce, krakowskiej firmy Nautilus Dystrybucja, dotarło do mnie relatywnie nowe dzieło pana MASAKI ASHIZAWY, szefa i głównego konstruktora japońskiej firmy Kondo. Jak być może niektórzy z państwa pamiętają, to marka której kilka produkty miałem okazję testować. Moja przygoda zaczęła się od wysokiego „C”, że tak się wyrażę, czyli od wzmacniacza Souga, którego egzaltowaną recenzję możecie państwo przeczytać → TUTAJ.

Minęło już ładnych kilka lat, przesłuchałem dziesiątki innych znakomitych konstrukcji, a mimo tego nadal jest on moim prywatnym numerem jeden pośród wszystkich wzmacniaczy, jakie kiedykolwiek u mnie grały. Później opisywałem na łamach „High Fidelity” również topowe monobloki Kagura oraz otwierający ofertę wzmacniacz zintegrowany Overture (testy, odpowiednio, → TUTAJ i → TUTAJ).

Osobnym rozdziałem przygód z Kondo była niezapomniana wyprawa do Japonii i wizyta w ówczesnej siedzibie firmy (reportaż z tejże można znaleźć → TUTAJ), a także dwa testy wkładek gramofonowych, IO-M oraz nowszej (de facto 6. generacji) wersji IO-X (testy, odpowiednio, → TUTAJ i → TUTAJ. Wkładkom o impedancji wewnętrznej wynoszącej 1 Ω towarzyszył w obu przypadkach topowy transformator dopasowujący, albo tzw. step-up, ze srebrnym drutem nawojowym, oznaczony symbolem SFz.

Do kompletu, choć niejako poza konkursem, do przynajmniej części odsłuchów dostawałem także przedwzmacniacz gramofonowy tej marki, model KSL-M7. Nie da się ukryć, że to firmowy komplet wkładka → step-up → przedwzmacniacz gramofonowy Kondo dawał i za pierwszym i za drugim razem najlepsze, fenomenalne wręcz efekty. Tego, że oba te zestawienia oferowały najwyższą klasę, niebywale rozdzielcze i wyrafinowane brzmienie nie muszę chyba nawet dodawać.

Kilka słó w o step-upie

WSPOMNIANY PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY Kondo KSL-M7, jak przystało na „prawdziwie” japoński produkt, obsługiwał wyłącznie wkładki z ruchomym magnesem (MM) i dlatego, jeśli chcieliśmy słuchać muzyki za pomocą wkładki MC, niezbędny był step-up.

Współcześnie większość, nawet topowych, marek z całego świata oferuje przedwzmacniacze gramofonowe dedykowane wkładkom z ruchomą cewką (MC), jako że to one są powszechnie uznawane za bardziej wyrafinowane od wkładek MM. W wielu przypadkach obsługę wkładek MC producenci zapewniają wbudowując transformator (czasem więcej niż jeden) dopasowujący do środka swojego urządzenia, jak robi choćby nasza rodzima firma Destination Audio, a którego flagowym przykładem jest chyba Stealhead amerykańskiej firmy Manley.

Niektóre z kolei, jak choćby inny polski producent, LampizatOr, także instalują transformatory dopasowujące we wnętrzu przedwzmacniacza umożliwiając bezpośrednią współpracę z wkładkami MC, jednocześnie dbając jednakże o to, by wejście MM było również najwyższej klasy po to, by najbardziej wymagający użytkownicy mogli korzystać z zewnętrznych step-upów. Są bowiem firmy, które produkują takie trafa po prostu dla wkładek o pewnych zakresach impedancji, a czasem producenci wkładek, choćby → MURASAKINO, oferują step-upy dedykowane konkretnej wkładce (co nie znaczy, że nie można ich używać z innymi o podobnych parametrach).

Ciągle jednakże wiele firm z Kraju Kwitnącej Wiśni trzyma sie bardziej tradycyjnego, bardziej wyspecjalizowanego podejścia, jakim jest oferowanie wysokiej klasy przedwzmacniacza MM i zewnętrznego trafa dedykowanego do wkładek MC o konkretnej impedancji (zwykle chodzi o pewien, niezbyt duży zakres). Gdy kilka lat temu Kondo wprowadziło nowy topowy przedwzmacniacz gramofonowy oznaczony symbolem GE-10 w tym zakresie niczego nie zmieniło (testowany GE-10i jest tym samym urządzeniem, tyle że przeznaczonym na rynek międzynarodowy – „i” od „international”). To nadal przedwzmacniacz dla wkładek MM, a użycie go z wkładkami MC wymaga zastosowania transformatora dopasowującego. Sugerowanym jest oczywiście wspomniany już wcześniej i używany przeze mnie wcześniej w testach wkładek model SFz. Testując GE-10i nie było więc innego wyjścia – trzeba było skorzystać z sugestii producenta.

GE-10i

JAK PISZE NA SWOJEJ STRONIE producent, GE-10i to flagowe urządzenie w zamyśle mające współpracować z topowym przedwzmacniaczem liniowym tej marki, czyli modelem G-1000. „G” w firmowej nomenklaturze oznacza przedwzmacniacz, „E” wzięło się od słowa „equalize” i w oznaczeniu „GE” sugeruje, że to też jest przedwzmacniacz, służący jednakże do korekcji sygnału, słowem przedwzmacniacz gramofonowy RIAA.

Topowy przedwzmacniacz gramofonowy marki Kondo, GE-10i, przeznaczony jest, jak już wspomniałem, do bezpośredniej współpracy z wkładkami typu MM. Urządzenie to, podobnie jak zlokalizowany w ofercie poniżej tego modelu GE-7i, zostało rozdzielone na dwie osobne obudowy. O ile główna jednostka jest podobnych rozmiarów, zasilacz zajmujący drugą obudowę będący częścią GE-10i jest znacząco większy i cięższy. Tak, wzorem wielu innych topowych rozwiązań, zasilacz w testowanym modelu odizolowano całkowicie od układu korekcji RIAA i od wzmacniającego delikatny sygnał z wkładki (bądź SUT-a, czyli step-upa).

Z zewnątrz obudowy obu części GE-10i są właściwie identyczne, jako że obie zostały wykonane i wykończone z właściwą tej marce najwyższą starannością, dbałością o szczegóły i klasą, mają również takie same rozmiary. W sumie obydwa elementy ważą 35 kg! Osoby znające inne produkty tej marki rozpoznają ją w GE-10i natychmiast, co oczywiście jest zabiegiem celowym. Urządzenia mają do siebie pasować, ponieważ założeniem default jest bowiem, iż klient prędzej czy później złoży kompletny system Kondo.

Na grubych aluminiowych srebrnych frontach składających się jakby z trzech delikatnie wklęsłych części, w obu przypadkach oprócz eleganckiego logo i nazwy modelu umieszczono duży przycisk zasilania, któremu towarzyszy czerwony diodowy wskaźnik. Rozwiązanie to o tyle ciekawe, że skoro urządzenie właściwe (wzmacniające i korygujące sygnał) nie ma własnego zasilania i nie może pracować bez zewnętrznego zasilacza, osobny wyłącznik wydaje się być zbędnym elementem. Użytkownikom pozostaje pamiętać o prawidłowej sekwencji włączania obu części przedwzmacniacza.

Ciekawostką jest fakt, że obie obudowy składają się z dwóch połówek, górnej i dolnej, a między nimi, na łączeniu, zastosowano pasek z, jak zakładam, miedzi. Czy ma pełnić funkcje wyłącznie ozdobne, czy jest elementem tłumiącym wibracje – nie wiem. Miedziana jest za to tylna ścianka, oraz płyta wewnątrz urządzenia, na której montowane są wszystkie elementy. To akurat rozwiązanie znane z innych produktów Kondo, swego rodzaju znak rozpoznawczy, jak mi powiedział w czasie wizyty w Tokio pan Ashizawa, mające znaczący wpływ na jakość brzmienia urządzenia.

Zasilacz GE-10i jest urządzeniem lampowym wykorzystującym prostownik pełnookresowy 6CA4. Nie wnikając w szczegóły rozwiązania, producent zapewnia, że zarówno transformator zasilający, jak i dławiki zamontowano w sposób minimalizujący wibracje. Jak zawsze w przypadku Kondo żadnych zastosowanych komponentów nie pozostawiono przypadkowi i każdy z nich został dobrany (który to proces obejmuje odsłuchy!) pod kątem uzyskania najlepszego możliwego brzmienia. Stąd np. aż trzy rodzaje wyselekcjonowanych kondensatorów odsprzęgających. Dlatego też w zasilaczu odseparowano te ostatnie od innych, odpowiedzialnych za tłumienie tętnienia sieci.

Zasilacz GE-10i do prądu podłączany jest jednym kablem zasilającym AC (przez gniazdo IEC), a w zestawie znajdziecie państwo firmowy model ACz-AVOCADO. Niemniej z przedwzmacniaczem właściwym łączą go już dwa osobne kable zasilające DC, jeden dla prawego, drugi dla lewego kanału. Oba zakończono wysokiej klasy zakręcanymi, wielopinowymi wtykami. Kable te są dostarczane w komplecie z urządzeniem. Całość, podobnie jak sam przedwzmacniacz, ustawiono na czterech eleganckich nóżkach.

Na tylnej ściance przedwzmacniacza umieszczono trzy pary wysokiej klasy gniazd RCA. Dwie z nich to wejścia (MM), a trzecie, umieszczone poniżej to wyjście. Zestaw złącz uzupełniają dwa zaciski uziemienia, oraz dwa wielopinowe gniazda zasilania DC. Dodatkowym elementem są, osobne dla każdego kanału, przełączniki obciążenia wyjścia. Do wyboru są trzy opcje: 100, 50 i 20 kΩ, co umożliwia lepsze dopasowanie do wzmacniacza lub przedwzmacniacza, do którego GE-10i wysyła sygnał.

Kondo w GE-10i zastosowało korekcję RIAA typu CR, co – zdaniem pana Ashizawy – daje efekt w postaci najbardziej naturalnej tekstury dźwięku. Pierwszy stopień urządzenia to układ kaskodowy, a po układzie korekcji zastosowano wtórnik katodowy. Celem tak zaprojektowanego układu było, jak czytamy w materiałach firmowych, „uzyskanie niskiej impedancji wyjściowej” i „dostarczenie jak najbardziej naturalnego dźwięku pozbawionego podbarwień”. Cały układ podzielono na sekcje, co pozwoliło projektantom maksymalnie skrócić ścieżki sygnału.

W układzie wykorzystano sześć lamp, dwie E88CC oraz cztery 6072 (ta druga stosowana jest bodaj we wszystkich przedwzmacniaczach tej marki). W topowym przedwzmacniaczu gramofonowym Kondo producent zastosował duże srebrne kondensatory opracowane pierwotnie na potrzeby monobloków Kagura. Także pozostałe komponenty to elementy najwyższej jakości, w tym srebrne rezystory, okablowanie wewnętrzne SSW (srebro w jedwabiu, kolejna specjalność Kondo), oryginalne kondensatory elektrolityczne i gniazda RCA, a także, wspomniane już, customowe transformatory mocy oraz dławiki.

Jakość wykonania i wykończenia GE-10i stoją na najwyższym poziomie. To po prostu, choć uroda rzecz względna, piękne, fantastycznie wykonane urządzenie.

ODSŁUCH

JAK SŁUCHALIŚMY • Przedwzmacniacz gramofonowy Kondo GE-10i zastąpił w moim systemie referencyjnym tranzystorowy przedwzmacniacz (w klasie A) GrandiNote Celio MK IV. Sygnał za pośrednictwem transformatora dopasowującego Kondo SFz dostarczała do niego wkładka Air Tight PC-3 zamontowana na ramieniu J.Sikora KV12 Max, a to na gramofonie tej samej marki, modelu Standard Max.

Z testowanego przedwzmacniacza gramofonowego sygnał interkonektem Bastanis Imperial wędrował do przedwzmacniacza liniowego Circle Labs P300 i dalej zbalansowanym interkonektem KBL Sound Himalaya II do końcówki mocy tej samej marki, M200. Ta z kolei, wykorzystując kabel głośnikowy Soyaton Benchmark, napędzała kolumny GrandiNote MACH4.

Początkowo jednakże Kondo GE-10i pomagał mi w innej recenzji dostarczając sygnał do mojego SET-a na lampach 300B, czyli modyfikowanego Art Audio Symphony II, który napędzał fantastyczne kolumny tubowe Destination Audio NiKA – nie bez przyczyny na początku wspominałem właśnie o tych dwóch rodzajach komponentów audio. To zestawienie nie jest przedmiotem tego testu, niemniej doświadczenia także i z tej części odsłuchów posłużyły mi do oceny japońskiego przedwzmacniacza i dlatego o tym wspominam.

WE WSPOMNIANYCH WCZEŚNIEJ RECENZJACH wkładek Kondo wspominałem o tym, że to wraz z firmowym step-upem i przedwzmacniaczem gramofonowym tworzyły one najdoskonalszy możliwy setup, nawet jeśli z innymi przedwzmacniaczami także brzmiały znakomicie.

W końcu wszystkie te komponenty powstają w tym samym miejscu, są tworzone przez tych samym ludzi, a ich podstawowym założeniem jest zapewne, że wszystkie one będą ze sobą optymalnie współpracować.

Tym razem jednakże, o ile step-up był konieczny by użyć jakiejkolwiek wkładki typu MC, o tyle na wkładki dystrybutor dopiero czekał. No i nie dotarły na czas. Mówiąc szczerze, gdy w czasie wspomnianego testu kolumn zastąpiłem przedwzmacniacz GrandiNote przedwzmacniaczem Kondo NiKA ani przez moment nie zastanawiałem się nawet, czy z firmową wkładką GE-10i zagrałby jeszcze lepiej. Gwoli jasności, nie twierdzę, że PC-3 to równie dobra wkładka jak IO-X, ale uzyskane z jej pomocą brzmienie utwierdziło mnie w przekonaniu, że dokonany niegdyś wybór był, pośród wkładek na jakie mnie było wówczas stać, doskonały.

Jakiś czas przed testem Kondo miałem okazję testować dwa inne genialne topowe lampowe przedwzmacniacze gramofonowe firm Doshi Audio i Destination Audio. Po podłączeniu Kondo jasne było od razu, że ogólnym charakterem jest mu bliżej do tego pierwszego. Destination Audio WE 417A to fantastyczne urządzenie, ale podobnie jak pozostałe komponenty tego producenta gra dźwiękiem, który trzeba określić mianem ciepłego (acz bez sztucznego ocieplenia), gęstego, gładkiego i bajecznie naturalnego. Nie brakuje mu przy tym dynamiki, czy energii, ale ogólny charakter jest „lampowy”, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tymczasem Doshi Audio i Kondo, choć też przecież lampowe, to zupełnie inne, bo bardziej neutralne, przejrzyste i precyzyjne granie.

Taki właśnie charakter GE-10i doskonale pasował do SET-a 300 i tub NiKA. Razem tworzyły fantastyczne, wysoce ekspresyjne, wciągające spektakle muzyczne niemal niezależnie od płyty, czy gatunku muzycznego. Wkładka PC-3 to przetwornik sam w sobie wysoce precyzyjny, rozdzielczy, bardzo skutecznie odczytujący informacje z rowka płyty i unikający dokładania czegokolwiek od siebie.

W przypadku Kondo GE-10i pan Ashizawa, podobnie jak wcześniej przy Kagurach, czy wkładce IO-X, postawił na naturalność, ale połączoną z, a może osiągniętą poprzez, maksymalną neutralność, przejrzystość i wybitną rozdzielczość. Te cechy gwarantują przekazanie informacji dostarczonych przez wkładkę bez zniekształceń, podbarwień, bez gubienia informacji, czy dodawania czegokolwiek od siebie. Takie powinno być idealne źródło. Przynajmniej według jednej z wielu teorii dotyczących budowania „idealnego” systemu.

Przy całej swoje neutralności GE-10i, muszę to podkreślać i pewnie będę to robił nie raz, nie jest bynajmniej zimnym, klinicznym urządzeniem. Wszystkie wymienione do tej pory cechy są jedynie środkami do celu, a nie celami samymi w sobie. Bo bogactwo, czystość i precyzja informacji, które oddajemy temu przedwzmacniacz do dyspozycji, wykorzystane zostają do tkania misternej, acz gęstej, płynnej, a przy tym również wysoce transparentnej, otwartej i, jeśli reszta systemu pozwala, to genialnie przestrzennej całości.

Słychać to było choćby gdy zagrałem wydaną przez Sommelier Du Son płytę MICHELA GODARDA Soyeusement Live In Noirlac. To zapis wariacji na temat muzyki Monteverdiego zagranych w starym opactwie Noirlac we Francji. Kondo natychmiast otworzyło w moim pokoju wielkie okno na ogromną, otwartą przestrzeń tego miejsca wypełniając ją szczelnie powietrzem. Dźwięk, zarówno instrumentów z epoki, jak i współczesnych, wędrował, jak się wydawało, w nieskończoność odbijając się od kolejnych przeszkód i wybrzmiewając gdzieś daleko, daleko za ścianą mojego pokoju.

Każdy z nich (instrumentów) swobodnie oddychał, a japoński przedwzmacniacz precyzyjnie lokował i opisywał je w trzech wymiarach, konturem, masą i energią dźwięku kreując ich obecność z jednej strony bliską i namacalną, z drugiej funkcjonującą w tej ogromnej przestrzeni. Niezwykle przekonująco oddana została również barwa każdego instrumentu, z serpentem Godarda na czele, a i wokale pokazane zostały w wyjątkowo ekspresyjny, poruszający słuchacza (przynajmniej mnie), bajecznie naturalny sposób.

Z GE-10i koncept połączenia jazzowego trio z barokowym stawał się czymś tak przekonującym, oczywistym i naturalnym, że nie mogłem się nadziwić, iż takie połączenia nie są czymś codziennym. Choć płyta ta zawsze brzmi doskonale, z przedwzmacniaczem gramofonowym Kondo, przy całej jego precyzji, szczegółowości i transparentności, z głośników płynęła do mnie czysta magia absolutnie wyjątkowego wydarzenia muzycznego.

W czasie odsłuchów GE-10i dotarło do mnie najnowsze wydawnictwo AC Records, album MARCINA WĄDOŁOWSKIEGO Organic Generation. Słuchając krążka po raz pierwszy starałem się usłyszeć w grze muzyka usłyszeć wpływy, czy inspiracje innych gitarzystów. Adam Czerwiński, założyciel i właściciel wydawnictwa, często nazywa go następcą Jarka Śmietany i faktycznie pewne podobieństwa można na tej płycie usłyszeć (choć więcej, na moje ucho, jest ich na innym krążku Standards dedykowanym m.in. Śmietanie). Tu jednakże pierwsze takty z pierwszej strony przywołały u mnie Tadeusza Nalepę, a później, może za sprawą działania podprogowego, usłyszałem i Jeffa Becka.

Czemu piszę o tym, a nie o brzmieniu jako takim? Ano dlatego, że Kondo GE-10i doskonale różnicował utwory, jak i brzmienie gitary, i dawał mi wgląd w każdy z nich umożliwiając poczynienie wspomnianych obserwacji. Samo brzmienie, na które nieco większą uwagę zwracałem przy kolejnym odsłuchu, było z jednej strony nieco zaskakujące, z drugiej potwierdzało klasę testowanego urządzenia. Krążek ten oferuje bowiem dość ciepłe, gęste, płynne brzmienie, które nie epatuje detalami, choć jest ich tam ogromna ilość. I tak właśnie pokazało to japońskie phono niczego nie rozjaśniając, nie próbując eksponować tak dobrze wkomponowanych w całość szczegółów, ale i przekazując równie przekonująco energię perkusji i dźwięczność blach.

Z kolei dzień po warszawskim, znakomitym urodzinowym koncercie DŻEMU ze świetnym Bastkiem Riedlem na wokalu, musiałem sięgnąć po wydany niedawno po raz pierwszy na winylu akustyczny album tego zespołu sprzed jakiś 30 lat. Sądząc po oryginalnym wydaniu na CD materiał „wsadowy” nie był najwyższych lotów, więc osobie odpowiedzialnej za remaster do wydania winylowego należy się uznanie. Nie jest jakość „audiofilska”, ale udało się osiągnąć dźwięk, którego słucha się z przyjemnością. Kondo zagrało ten krążek z wysoką energią i swobodą, zaznaczając pewne rozjaśnienia/wyostrzenia dźwięku tu i ówdzie, ale ich nie podkreślając.

Bardzo dobrze zabrzmiał charyzmatyczny głos Riedla, saksofon miał zdecydowanie większy oddech niż to pamiętam z CD, a i gitary, choć nadal odrobinę za jasne, jakby pokazane z lekką przewagą strun na pudłami, wypadały nieźle. Mój przedwzmacniacz Shinai Celio MK II troszkę, co w porównaniu słychać było doskonale, dociążał dźwięk sprawiając, że brzmiało to nieco przyjemniej, ale to GE-10i zagrał prawdziwiej. Jednocześnie pokazał całość na tyle płynnie i ekspresyjnie, że bez trudu można było wybaczyć drobne słabości realizacji i dać się porwać tej prostej, a jakże chwytającej za serce muzyce.

Na koniec zostawiłem kilkanaście płyt, które cenię nie tylko za muzykę, ale i za najwyższą jakość realizacji. To one dopiero pokazały pełny potencjał testowanego urządzenia. Tyle tylko, że czynnikiem decydującym o dołączeniu do kolekcji płyt nawet najzamożniejszych audiofilów, których de facto stać na Kondo, nie jest wyłącznie (mam nadzieję!) jakość nagrania i tłoczenia, ale i zapisana na nich muzyka. Tę, którą lubimy niekoniecznie zawsze da się znaleźć na perfekcyjnych wydaniach, więc równie istotne, jak zostaną odtworzone te ostatnie, jest i to, czy można czerpać radość z odsłuchu tych mniej doskonałych. O tym, na tym etapie odsłuchów, byłem już przekonany. Pozostało sprawdzić co zaserwuje mi GE-10i z tych krążków, które uważam na najlepsze pośród posiadanych.

Już pierwsze takty Somethin’ else CANNONBALLA ADDERLAYA z czteropłytowego, jednostronnego wydania Classic Records, Verse PATRICII BARBER z Mobile Fidelity, Midnight Sugar TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO w reedycji Cisco, czy w końcu Friday Night In San Francisco ALS DI MEOLI, PACO DE LUCII i JOHNA MCLAUGHLINA w najlepszym wydaniu Impexu (wszystkie na 45 RPM.) nie pozostawiły najmniejszych wątpliwości: Kondo GE-10i to jeden z kilku najlepszych przedwzmacniaczy gramofonowych jakich dane mi było słuchać. Przeogromne bogactwo informacji z „tonami” najdrobniejszych detali i subtelności włącznie, ten niezwykle precyzyjny, spójny, ale i swobodny, płynny i otwarty sposób ich prezentacji, nielimitowana dynamika w skali makro i mikro, doskonałe różnicowanie, wszystko to razem wzięte dostarczy słuchaczowi niezwykłych wrażeń.

Choć to tak różne realizacje i każda z nich ma własny, unikalny charakter, Kondo bez trudu poradziło sobie z pokazaniem specyfiki każdej z nich. Od bardzo mocnego, chwilami niemal (!) agresywnego fortepianu Yamamoto, przez typowe dla tego czasu mocno rozdzielone w na kanały grania Adderley’a, po koncertowe szaleństwa trzech genialnych gitarzystów i wyjątkowy, mocny, ciemny, pełny głos Barber.

W każdym z tych przypadków, i nie miało wcale większego znaczenia, czy nagranie było studyjne, czy koncertowe, bo zmieniała się jedynie moja perspektywa, miałem wrażenie wyjątkowo bliskiej, bezpośredniej, intymnej wręcz relacji z wykonawcami, którzy przykuwali niepodzielnie moją uwagę od pierwszej do ostatniej nuty. Na palcach jednej ręki mogę policzyć urządzenia, które zagrały te krążki w aż tak doskonały, prawdziwy, w pełni angażujący, wręcz uzależniający sposób.

Podsumowanie

EFEKT TAKIEGO, A NIE INNEGO podejścia Masaki-sana i pozostałych inżynierów Kondo do korekcji i wzmocnienia sygnału z wkładki osiągnięty w postaci GE-10i to absolutnie doskonałe, precyzyjne, wyważone, czyste, pozbawione podbarwień, ale i bogate, naturalne, płynne brzmienie, które słyszałem właściwie z każdą dobrze nagraną i wydaną płytą. Z tychże japońskie urządzenie (z pomocą wkładki i gramofonu, rzecz jasna) wyciągało przeogromną ilość informacji i perfekcyjnie wykonywało swoją pracę niczego od siebie nie dodając, niczego nie po drodze nie gubiąc i składając to wszystko w bajecznie spójną, i – jak to lubię nazywać – naturalnie-neutralną całość.

Gdy trafiały się słabsze wydania, testowany przedwzmacniacz nie wahał się wytknąć im ich wad, acz robił to niejako z obowiązku wciąż pozwalając mi cieszyć się muzyką jako taką. Nie jest to więc urządzenie, które przebacza, czy ignoruje wpadki realizatorów czy wydawców płyt. „Chcecie topowego dźwięku?” – Wydaje się pytać – „ to dajcie mi topowy materiał wsadowy, a ja zrobię swoje!”

Czy to wada? Absolutnie nie! To koszt, znacznie niższy niż jego cena, topowej klasy tego urządzenia. Jak przystało na flagowiec, GE-10i serwuje fenomenalny, prawdziwy dźwięk, jeśli tylko sygnał, który otrzymuje, jest najwyższej jakości. W przypadku płyt dobrych to, co popłynie z głośników nadal będzie lepsze niż z większością innych przedwzmacniaczy gramofonowych, a że te najgorsze płyty będziecie musieli odstawić do ciemnego kąta? Jestem pewny, że słysząc co z tymi dobrymi robi Kondo GE-10i nie będziecie niczego żałować.

Dane techniczne (wg producenta)

Typ: przedwzmacniacz gramofonowy MM
Precyzja korekcji RIAA: ±0,5 dB (30 Hz–20 kHz, z wyłączeniem LCF)
Wzmocnienie: 38 dB
Wejście: 2 x RCA
Impedancja wejściowa: 47 kΩ
Wyjście: 1 x RCA, rekomendowane obciążenie powyżej 20 kΩ
Szumy: <1,5 mV
Lampy: E88CC x 2, 6072 x 4, 6CA4 x 2
Pobór mocy: 46 W
Wymiary: 320 x 160 x 414 mm, zasilacz 320 x 160 x 414 mm
Waga: 15 kg + zasilacz: 20 kg

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków ⸜ POLSKA

www.NAUTILUS.net.pl

Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ.

www.AIAP-online.org



System referencyjny 2024

ŹRÓDŁA CYFROWE

1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10
• karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ
• JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono)
• przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ

2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ

ŹRÓDŁO ANALOGOWE

1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ
• ramię J.Sikora KV12
• wkładka Air Tight PC-3

2. Przedwzmacniacze gramofonowe:
• ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ
• Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ

WZMACNIACZ

1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ

2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany)

3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ

KOLUMNY

1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ

2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ

OKABLOWANIE

1. Interkonekty analogowe:
• Hijiri MILLION KIWAMI
• Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ
• Hijiri HCI-20
• TelluriumQ ULTRA BLACK
• KBL Sound ZODIAC XLR

2. Interkonekty cyfrowe:
• David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ
• David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ

3. Kable głośnikowe:
• LessLoss ANCHORWAVE

4. Kable zasilające:
LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ

ZASILANIE

1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ

2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2

3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y

4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)

ANTYWIBRACJA

1. Stoliki:
• Base VI
• Rogoz Audio 3RP3/BBS

2. Akcesoria antywibracyjne
• platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16
• nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII
• nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT
• nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ